Czas wreszcie ujawnić zdjęcia z serii z Czerwonym Kapturkiem, zapowiadane we wcześniejszym wpisie.
Pomysł siedział mi w głowie już od dawna, zasadniczo zdjęcia miały być zrobione w plenerze, ale jak drogowców, tak i mnie zaskoczyła zima, a jako że z zamiarem zrobienia takich zdjęć noszę się już od kilku lat, to wytrzymam też do wiosny - uniknie się szczękania zębami, czerwonych nosów i pracy na czas. Seria plenerowa w założeniu ma być mini opowieścią, takim komiksem fotograficznym składającym się z kilku kadrów mających określoną fabułę. Ale żeby wszystko wyszło idealnie (podczas zdjęć w plenerze wszystko musi być dopięte na ostatni guzik), wpadłam na pomysł przetestowania rekwizytów i ogólnego klimatu w studio. Efektem kolejnego spotkania z Darią są zdjęcia widoczne powyżej.
Teraz, z dystansu, widzę że wiele można by w nich poprawić, ale tym bardziej cieszy mnie to, że temat został przetestowany, ja mam dużo czasu na myślenie, kombinowanie i uwzględnienie tych wszystkich wniosków w wiosennej, plenerowej realizacji.
Wilk zrobił nam niespodziankę - rysowałam i wycinałam do nocy, dzień
przed zdjęciami, przetestowałam w domu latarką i wszystko pięknie się
zapowiadało, a w studio okazało się, że z tymi lampami, które tam są, za
cholerę nie da się uzyskać takiego ładnego cienia (a latarka oczywiście
została w domu). Więc cień wilka został sfotografowany jeszcze raz w
domu i (niestety) wstawiony do zdjęć w postprodukcji.
Szczególne podziękowania dla Darii, bez której nic by nie wyszło :)
Oraz Marii, której profesjonalna praca przy makijażu oszczędziła mi wielu godzin żmudnego retuszu. W następnym poście zaprezentuje zdjęcia z tak zwanego backstage'u.
Stylizacja i gadżety - moje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz